Kieszonkowe bez podatku

2011-07-12 10:11:29

Dzieciństwo to z reguły najwspanialszy okres w życiu. W końcu odpowiedzialność za załatwianie wielu ważnych spraw spoczywa na rodzicach - w tym też za zdobywanie pieniędzy. Dzieci korzystają z dochodów, które wypracowują ich opiekunowie prawni, a ci ostatni po prostu fundują im wszystko, czego potrzebują. Ale co z tym wszystkim wspólnego mają karty przedpłacone oraz fiskus? O tym m.in. w niniejszym artykule.

Wakacyjny wyjazd wczoraj i dziś

Początek wakacji mamy już za sobą. Lada dzień nasze pociechy wyjadą na letni wyjazd, podczas którego będą potrzebna im drobna gotówka na przeróżne wydatki. Wyjeżdżający przed wieloma laty w Polskę harcerze musieli zabierać ze sobą masę konserw (co potwierdzą nasi seniorzy), a kolejne pokolenia kolonistów otrzymywali kolorowe portfele zawieszane na szyi (modne na początku lat 90. ubiegłego wieku) z kilkunastoma banknotami o niewielkim nominale. Ich przeznaczenie było jasne: wyrażało się w babcinych słowach: „gdybyś wnuczku na tej kolonii nie dojadał, to miej przynajmniej trochę grosza na suchy prowiant”.
Obecnie polscy rodzice mają przeważnie inne dylematy. Jedni zastanawiają się, jaką dodatkową kwotę wyasygnować dla dziecka, żeby pokazać Nowakom, że stać nas na to, aby nasza córka nie musiała omijać sklepów z pamiątkami, podczas gdy Nowakówna będzie zachowywać się niczym Paris Hilton. Drugich toczą rozterki – w jakiej formie dać dziecku pieniądze, żeby w razie kradzieży lub zagubienia nie rwać sobie włosów z głowy i nie martwić się ewentualnymi przesunięciami w domowym budżecie.
 
Pierwsza kwestia jest mocno dyskusyjna, bo przykładowo są w naszym kraju rodziny, dla których 100 zł jako bonus dla dziecka jadącego na dwutygodniowy obóz to poważny wydatek. Jednakże niemała jest liczba rodziców, którzy w analogicznej sytuacji nie wahaliby się dać nastolatkowi nawet 200-300 zł. Drugi temat to wybór między gotówką a innymi rozwiązaniami oferowanymi na współczesnym rynku bankowym.
      
Opcje „bezgotówkowe”
 
Dobrym rozwiązaniem wydaje się być w tym względzie karta przedpłacona. O wadach i zaletach poszczególnych kart tego typu oferowanych przez polskie banki będzie można przeczytać w innym artykule. Tymczasem przypomnijmy, że jest to rodzaj karty płatniczej pozwalającej jej posiadaczowi na płacenie za towary lub usługi w sklepach i punktach usługowych, w których akceptuje się płatności za pośrednictwem VISA Electron. Jej cechą charakterystyczną jest fakt, że posiadacz takiej karty nie ma imiennego rachunku osobistego w banku, a ponadto może ją przekazać dowolnej osobie.
 
Aby korzystać ze środków na koncie (które są doładowywane zupełnie tak jak w przypadku kont u operatorów telefonicznych) wystarczy znać PIN. Jeżeli zatem mamy kilkoro dzieci, a wysyłamy je na ten sam obóz, lub w innych turnusach, wówczas wystarczy nam tylko jedna taka karta. Nasze pociechy mogą ją sobie przekazywać, a my nad wszystkim będziemy mieli ją kontrolę.
  
Taką kartą można także płacić w Internecie. Tutaj zalety są oczywiste: sprzedawcy (np. komuś po drugiej stronie świata) nie podajemy numeru naszej karty (wypukłej kredytowej z iluś tysięcznym limitem lub płaskiej debetowej przypisanej do naszego konta). Zabezpieczamy się w ten sposób, iż pozwalamy, aby system transakcyjny ściągnął odpowiednią ilość środków z karty, na której po prostu więcej nie ma.
Jeśli chcemy kupić przez sieć coś, co kosztuje 1 000 zł, to możemy doładować kartę przedpłaconą dokładnie taką lub wyższą o kilka złotych kwotą, i nie stresować się na zapas myśleniem w stylu: „A co będzie, jeśli padniemy ofiarą ataku ze strony hakera w czasie dokonywania transakcji.” Podobnie działa wirtualna karta kredytowa, którą oferuje kilka banków – m.in. PKO BP, BZ WBK, Pekao S.A. czy też mBank.
 
Kasa na kolonie z punktu widzenia prawa
 
Pozostawanie przez osobę małoletnią (aż do ukończenia 18 roku życia) pod władzą rodzicielską wiąże się także z tym, że rodzic sprawuje pieczę nad majątkiem dziecka. Innymi, równie finansowymi aspektami wychowywania dzieci są również: utrzymanie ich oraz nauczanie gospodarowania pieniędzmi. W ramach tego rozumie się pod słowem „utrzymanie” mieści się wiele kwestii, a jedną z nich jest właśnie kupowanie dziecku prezentów lub udostępnianie środków pieniężnych, tak by samo miało możliwość dokonania zakupów.
 
Wymienione czynności wespół z innymi świadczeniami wykonywanymi przez rodzica na rzecz dziecka w naturze wchodzą w zakres obowiązku alimentacyjnego, a jednym ze sposobów jego realizacji jest zapewnienie dziecku środków pieniężnych na utrzymanie się np. podczas kilkutygodniowych kolonii. O ile fizyczne przekazanie osobie małoletniej gotówki nie podlega wątpliwościom, o tyle doładowanie karty przedpłaconej wysoką kwotą może - w teorii być obiektem zainteresowania ze strony fiskusa.
 
Prawnicy i specjaliści od prawa podatkowego są w tym względzie zasadniczo zgodni: jeśli rodzic daje małoletniemu drobne kwoty pieniędzy(np. jako tzw. kieszonkowe)  lub wręcza mu kartę przedpłaconą na której są środki pieniężne) to nie można traktować tego jako darowizny i tym samym nie może być to powodem do opodatkowania takich transferów.
 
Gdyby tak miało być, to równie dobrze podatkiem należałoby obłożyć dawanie dziecku ubrań, artykułów spożywczych czy wyposażanie go w przybory szkolne, o sprzęcie sportowym i droższych prezentach (np. z okazji komunii świętej) nie wspominając. Trudno zresztą spodziewać się, żeby osoby kierujące się w życiu zdrowym rozsądkiem dobrowolnie zgłaszały takie fakty organom podatkowym.
  
Warto jednak przypomnieć, jak wyglądają kwestie darowizn, do jakich zachodzi pomiędzy członkami rodziny. W obrębie najbliższych sobie osób, do których należą:
·         małżonkowie
·         zstępni (dzieci czy wnuczęta)
·         wstępni (rodzice, dziadkowie)
·         rodzeństwo (bracia, siostry)
·         rodzina przybrana (ojczym, macocha, pasierb)
·         powinowaci w linii prostej (teściowie, zięć, synowa)
przekazywanie sobie różnych dóbr (w tym pieniędzy) jako darowizny jest zasadniczo zwolnione z opodatkowania pod warunkiem zgłoszenia tego faktu pracownikom urzędu skarbowego.
 
Ale i tak wówczas takie „podarunki” są objęte limitem wynoszącym niespełna 10 tys. zł, przy założeniu że obdarowany otrzymywał dobra o takiej wartości od tej samej osoby w ciągu 5 lat. Można zatem wyobrazić sobie hipotetyczną sytuację, w której to fiskus upomina się o zaległy podatek od dorosłego już dziecka, które od tego samego wujka co roku w poprzednich latach dostawało drogie prezenty. Aby uniknąć takich kłopotów, należałoby przekazywać te upominki przez pośrednika np. ciocię lub krewną.
 
Jak dotąd media nie donosiły o kontrolach z urzędów skarbowych, których celem jest „ściganie” takich „przestępców” podatkowych, ale warto być świadomym, że taki problem istnieje. Miejmy nadzieję, że w najbliższych latach nie ulegnie zmianie wykładnia prawa, które stanowi, że w przypadku dawania dzieciom pieniędzy (np. kieszonkowego) wypełniamy obowiązek alimentacyjny, a nie przekazujemy darowizny.
Paweł Puchalski
Comperia.pl 

 

Ekspert Comperia.pl