Nowoczesne oszczędzanie… po polsku

2011-07-26 07:16:33

Przed kryzysem finansowym, jaki nasz kraj dotknął w stosunkowo małym stopniu, posiadanie jakichkolwiek oszczędności deklarowało 46 proc. ankietowanych (styczeń/luty 2008). Natomiast w maju 2011 r. odsetek ten urósł do 74 proc. Wniosek jest oczywisty: nasi rodacy stali się coraz bardziej oszczędni, czy też mówiąc trafniej - mniej rozrzutni.

Ale jednocześnie 85 proc. respondentów uważa, że Polacy żyją na kredyt (a blisko połowa sądzi dodatkowo, że jest to „przeciętny europejski poziom”). Około 40 proc. stwierdza, że życie na kredycie, to egzystencja ponad stan. To tylko część wniosków, jakie wypływają z badania pt. „Oszczędnościowy barometr ING” przeprowadzonego przez Millward Brown SMG/KRC na zlecenie ING Banku Śląskiego. Pozostałe są równie niepokojące.

 
Gdzie trzymamy nasze oszczędności?
 
Na to pytanie odpowiedź jest prosta: w bankach. Najpopularniejszym, choć wirtualnym „miejscem” jest zwykły rachunek oszczędnościowo-rozliczeniowy, mimo że większość takich kont oferuje doprawdy śmiesznie niskie oprocentowanie. Drugim w kolejności – lokata bankowa, trzecim zaś – konto oszczędnościowe. Niemal 40 proc. osób posiadających jakieś oszczędności przeznaczyło je na wykupienie indywidualnej polisy na życie, ale prawie co trzeci ankietowany stwierdził, że trzyma gotówkę w domu.
 
Nowoczesne oszczędzanie – inaczej w USA, a inaczej w Polsce
 
Przyjęło się na Zachodzie, głównie w rezultacie kryzysu finansowego, który wybuchł w USA. Tam znane jest jako „the new frugality”, (dosł. „Nowe oszczędzanie”) a jego dewizą stało się hasło: mniej konsumuj, więcej oszczędzaj, żyj lepiej. Dotknięci w dużej mierze kryzysem niezamożni Amerykanie przekonują się, że można to pogodzić, a co na ten temat sądzą Polacy?
 
Ze wspomnianego badania wynika, że dla niemal połowy (42 proc.) badanych oszczędzanie jest równoznaczne z niewydawaniem całości miesięcznych dochodów, a jedynie niemal co piąty z nich (18 proc.) deklaruje, że regularnie odkłada stałą kwotę pieniędzy. Ankieta ujawniła jednak trzecią, niemałą kategorię osób (32 proc.), które przyznają się, że nie odkładają pieniędzy, ale wydają je w sposób rozważny, dzięki czemu mogą sobie pozwolić na większą konsumpcję. A zatem „konsumują więcej, mniej oszczędzają, i żyją lepiej”.
 

Czym jest dla nas oszczędzanie?

 

Prawie wszyscy są zdania, że mądre gospodarowanie pieniędzmi to najprostszy sposób na ich zaoszczędzenie. Jednakże nadal co trzeci ankietowany uważa, że można zaoszczędzić kupując tanie produkty, a niemal co czwarty w odkładaniu gotówki (do skarbonki lub skrytki) upatruje dobrej metody na osiągnięcie tego samego celu. Tak jakby nie słyszeli o inflacji lub nie chcieli przyjąć do wiadomości, że to co tanie zazwyczaj bywa tandetne lub energochłonne.

 
Jak wydajemy nasze pieniądze?
 
Ponad połowa z nas (53 proc.), widząc w sklepie nowy produkt jest gotowa poczekać, aż zakup będzie można nazwać okazyjnym – a takim jest nabycie towaru w ramach promocji lub na podstawie kuponu rabatowego.
 
Wśród kupujących nowe ubrania ujawnił się inny podział: dokładnie na dwie równe połowy – jedni wolą zaopatrywać się z nowe ciuchy na wyprzedażach (odczekawszy kilka miesięcy od momentu premiery w butiku), drudzy z kolei dążą do zakupienia nowej kolekcji, gdy tylko takowa pojawi się w sprzedaży.
 
Znacząca większość (58 proc.) stara się też oszczędzić, szukając takiego bankomatu, w którym nie zapłacą prowizji. Z możliwością poniesienia dodatkowych kosztów liczy się 24 proc. respondentów.
 
 
Czy internet może służyć do oszczędzania?
 
Od pewnego czasu można już zakładać przez internet lokaty bankowe, które na ogół są lepiej oprocentowane od tych oferowanych w placówkach. Jeszcze zanim pojawiła się ta możliwość, zaistniały w polskiej sieci serwisy aukcyjne oraz ogłoszeniowe. Jeden z takowych urósł tak bardzo, iż rozpoczął sieciową ekspansję także na inne obszary e-commerce, a na dodatek skutecznie oparł się światowemu potentatowi o nazwie eBay.
 
Mowa oczywiście o Allegro oraz jego klonach. Praktycznie każdy z nas zna kogoś, kto regularne handluje czymś za pośrednictwem tego serwisu lub kto choć raz kupił lub sprzedał coś na Allegro. Konsumentów przyciągają niższe ceny i przebogata oferta, a także wygoda dokonywania zakupów, których można dokonać bez wychodzenia z domu. Owszem istnieją także wady tej formy handlu (m.in. tzw. „kupowanie kota w worku”), ale internetowi pośrednicy starają się je skutecznie eliminować.
 
Ale internet to także wirtualna przestrzeń idealna dla wszelkich agregatorów danych, w tym przede wszystkim dla porównywarek cenowych. Jedną z cech idealnie przejrzystego rynku jest założenie, że konsumenci znają wszystkie ceny, po jakich sprzedawcy oferują dane dobro. Wówczas mogą przekonać się, u kogo jest w danym czasie najtaniej i gdzie warto kupić ów produkt lub usługę.
 
Porównać i wybrać to, co najlepsze
 
Aby nie biegać lub nie wydzwaniać po nich wszystkich z pytaniem o cenę, warto korzystać z porównywarek cenowych, które dostarczają odpowiedzi na pytanie, jaka jest cena danego towaru w danym sklepie lub też co i po ile można nabyć u tych, którzy należą do tej samej grupy podmiotów gospodarczych np. banków. Stąd też wynika sens korzystania z serwisów internetowych typu Skąpiec, Ceneo czy też Comperia, choć jak pokazał „Oszczędnościowy barometr ING”, z tego typu źródeł informacji korzysta zaledwie 28 proc. ankietowych.
 
Jeszcze mniejsze (13 proc.) jest grono osób poszukujących zniżek i rabatów dostępnych w mediach społecznościowych (takich jak Facebook czy Nasza Klasa). Z kolei o niskiej (jak do tej pory) popularności zakupów grupowych świadczy fakt, iż co zaledwie co dwunasty respondent przyznawał się do korzystania np. Grupona czy też Grupera. Ta ostatnia możliwość wciąż jednak stanowi nowinkę, do której trzeba się przekonać, a niepewność finansowa wielu z nas odstrasza nas od eksperymentowania z nowym kanałem marketingowym.
 
Dla użytkowników Facebooka mieszkających w dużych miastach i przywykłych do odwiedzenia restauracji barów i pubów, ciekawymi propozycjami mogą być usługi Facebook Places i Deals, których debiut w Polsce zapowiadany jest na jesień 2011. Jak na razie odsetek tych, którym za pośrednictwem tego portalu zdarza się dokonywać zakupów w sklepach internetowych jest niewielki – nie przekracza 37 proc.
 
Dlaczego warto oszczędzać?
 
Niedawna dyskusja na temat naszych emerytur (przy okazji sporu o OFE), sprawiła, że staliśmy nieco bardziej świadomi tego, że chcąc zabezpieczyć swoją przyszłość finansową, musimy liczyć głównie NA SIEBIE, a nie pokładać nadzieje w Państwie lub w instytucjach finansowych mających prywatnych właścicieli, zainteresowanych głównie wypracowywaniem zysków „tu i teraz”.
 
Na szczęście w każdej chwili można zacząć oszczędzać i nie trzeba doprawdy wiele zarabiać, aby w rozsądnej perspektywie czasowej dorobić się takiej ilości pieniędzy, która pozwoli nam godnie żyć w czasie, gdy nie będziemy mieli tyle sił co obecnie. Warto zatem pracować dłużej, wydawać mniej (a przede wszystkim rozważniej), więcej zgromadzić i korzystniej inwestować.
 

Paweł Puchalski
Comperia.pl

 

Ekspert Comperia.pl